Pechowy lot kpt. mar. pil. Bolesława Serafina

W życiu każdego człowieka zdarzają się różne wydarzenia, które na długo zapadają w pamięci. Takich momentów, szczególnie w zawodzie pilota myśliwskiego czy szturmowego, jest dużo. Bywają rożne przygody lotnicze oraz zdarzenia czy wypadki, których doświadczają nie tylko przecież młodzi, ale też i doświadczeni piloci z bogatą już karierą lotniczą. Dziś po wielu latach odnajduję kolejną osobę. Jest nią kmdr pil. rez. Bolesława Serafin, który zechciał się podzielić ze mną swoim wrażeniami na temat przymusowego lądowania w Gdańsku-Wrzeszczu. gjgcj

Z lewej; kmdr ppor. pil. Witold Bartnikowski, ppor. pil. Bolesław Serafin, chor pil. Ryszard Makowski, ppor. pil. Izydor Sargut, chor pil. Henryk Staszewski i chor. pil. Stanisław Głogowski. Zbiory autora.

Przy takiej okazji do głosu dochodzi nastrój rozrzewnienia i tęsknoty za podniebnymi przygodami. 28 maja 1957 roku podczas dziennych lotów w 30 Pułku Lotnictwa Marynarki Wojennej w Gdańsku-Wrzeszczu doszło do bardzo niebezpiecznego zdarzenia. Tego dnia 30 Pułk Lotnictwa MW wykonywał loty dzienne, będąc na przebazowaniu od 26 kwietnia 1954 roku. Jednym ze szkolących się tego dnia pilotów był kpt. mar. pil. Bolesław Serafin z eskadry szturmowej legitymujący się tytułem „załogi wyborowej”. Przełożeni szybko zauważyli jego wielki potencjał i docenili wyróżniającego się pilota, przyznając mu w 1956 roku to zaszczytne wyróżnienie. Warto podkreślić, że tytuł otrzymał dzięki ogromnej pracy przebojowemu lataniu. Był też skuteczny jako instruktor, kształcąc młodsze pokolenia pilotów, przekazując im swoje bogate doświadczenie nie tylko lotnicze, ale też i pedagogiczne.

Pogoda tego dnia była wymarzona- słońce i bezchmurne niebo napawały cały personel lotniczy nadzieją, że wszystkie wcześniej postawione zadania przez dowódcę pułku kmdr ppor. pil. Witolda Bartkowskiego zostaną zrealizowane. W tym okresie 30 PL MW latał na samolotach Avia B-33 (Ił-10) produkowanej na licencji radzieckiej w Czechosłowacji, które niestety nie cieszyły się sympatią personelu latającego, gdyż jak mawiali piloci, miały tendencję do tzw. „walenia się” na prawe skrzydło, co wymagało zachowania szczególnej ostrożności przy lądowaniu. Bolesław Serafin w owym czasie pełnił funkcję szefa strzelania powietrznego pułku. Zadanie, jakie miał wykonać tego dnia, to lot do strefy na doskonalenie techniki pilotowania na średniej wysokości. Wcześniej pilot ten oblatywał samolot Ił-10 o nr ogonowym 7. Po przyjęciu od technika bosmana Wojciecha Droblińskiego samolotu Ił-10 o nr burtowym 1 pilot rozpoczął procedurę uruchomienia silnika. Po sprawdzeniu wszystkich niezbędnych czynności przedstartowych zameldował kierownikowi lotów (KL) kpt. mar. pil. Henrykowi Staszewskiemu o gotowości samolotu do startu dla wykonania ćw. nr 2 w strefie nr 1.  Start odbył się z kierunkiem 32 na morze przy prędkości wiatru czołowego od 1-6 m/s. Po nabraniu wysokości do 2000 m samolot kpt. mar. pil. Bolesława Serafina znajdował się między Westerplatte a Nowym Portem. Kiedy pilot zaczął wykonywać wiraż, niespodziewanie nastąpił wybuch w silniku. Tak po latach wspomina to kmdr rez. pil. B. Serafin:

-Opary oleju zabrudziły mi wtedy przednią szybę. Obroty silnika zmniejszyłem do minimum i zameldowałem przez radiostację o zaistniałej awarii. Przez chwilę zawahałem się czy nie próbować wylądować przymusowo w ogródkach działkowych w Gdańsku-Oliwie. Uprzedziłem ponownie KL-a, że będę jednak lądował awaryjnie na lotnisku bazowania. Wysokość była odpowiednia, aby do lotniska dolecieć lotem szybowym i wejść na oś pasa startowego.

Pilot wykonał zakręt o 180 stopni w prawo i wyszedł na prostą. Po wyjściu już na prostą wypuścił podwozie i klapy. Niestety okazało się, że ten manewr nie pozwoli mu utrzymać wymaganej wysokości, aby lotem ślizgowym doszybować do lotniska. Pilot schował podwozie, aby w ten sposób zredukować opór powietrza. Przymusowe lądowanie nastąpiło o godz. 9.47 i było wzorowe – odbyło się zaraz za torami kolejowymi na początku lotniska. Ślizgając się na brzuchu kilkadziesiąt metrów, samolot wyborowego pilota zatrzymał się przy polowym bunkrze alarmowym. Pilot wraz ze strzelcem pokładowym opuścili maszynę, gdy nadjechała straż pożarna. Loty natychmiast odwołano, a samolot odholowano w celu sprawdzenia przyczyny zatrzymania się pracy silnika. Po gruntownej analizie tego zdarzenia (zatarcie silnika po pęknięciu korytka olejowego w silniku i spowodowany tym wyciek oleju ) i przejrzeniu wszystkich samolotów Avia B-33 zapadła decyzja o wycofaniu tych samolotów z lotnictwa morskiego. Nowym samolotem, który miał zastąpić przestarzałe i w dodatku coraz częściej awaryjne Ił-y-10 w 30 PL MW był słynny MiG-15, który zaczęto wprowadzać na wyposażenie jednostki w Siemirowicach po powrocie z przebazowania. Kmdr pil. Bolesław Serafin latał do 1967 roku w jednostce lotniczej Siemirowice ( 7 PLS MW), dochodząc do stanowiska zastępcy dowódcy ds. szkolenia i mając na swoim koncie 3300 godz. spędzonych w powietrzu. Później został przeniesiony do szefostwa lotnictwa MW. Pełniąc funkcje starszego inspektora bezpieczeństwa lotów, zakończył swoją bogatą karierę w listopadzie 1990 roku.

il-2-serafina-w-gdanskiu
Samolot Avia B-33 po przymusowym lądowaniu kpt. Serafina na lotnisku w Gdańsku-Wrzeszczu. Zbiory autora.

Dziś mam niekłamaną przyjemność spotykać tego wspaniałego lotnika morskiego i jego kolegów na comiesięcznych spotkaniach MKSL w klubie „Kotwica”. Delektuję się ich wspaniałymi, podniebnymi przygodami, które przecież chlubnie zapisywali na kartach historii powojennego lotnictwa morskiego.

skanuj12-10-14-2048
Samoloty 30 PL MW Avia B-33 na lotnisku Gdańsk-Wrzeszcz. Zbiory autora.

skanuj12-10-14-2046

Tekst Krzysztof Kirschenstein

Zdjęcia z archiwum Bolesława Serafina