W czwartek 6 lipca 2017 roku, późnym popołudniem odwiedziłem 43. Bazę Lotnictwa Morskiego w Babich Dołach, aby zaobserwować proces szkolenia lotników morskich.
Pogoda od samego rana była wymarzona na fotografowanie. Udając się pospiesznie po pracy na moje ulubione lotnisko wraz z nieukrywaną nadzieją na zrobienie rzecz jasna ciekawych ujęć naszych poczciwych „śmiglaków”, które od 2003 roku (po wycofaniu ze służby MW, samolotów MiG-21bis) już na dobre zajęły ich miejsca na tym wspaniałym lotnisku z jakże ogromnymi tradycjami.
Aura, która ostatnio nie rozpieszczała wszystkich, tym razem wyjątkowo dopisała (i to nie tylko) lotnikom morskim, co pomogło w pełni zrealizować wcześniej postawione zadania przez personel latający. Po serdecznym przywitaniu na miejscu bazy z technikami, a chwile później z pilotami – mogłem już z bliska obserwować loty zaplanowanych na ten dzień załóg. Będąc w stałym kontakcie z „wieżą”, mogłem rozpocząć swobodne poruszanie się po lotnisku, (które zawsze było mi bliskie) kiedy pierwsze załogi wzbiły się w powietrze.
Czas spędzany miło płynie szybko i wszystko co dobre, szybko się kończy. Po kilku godzinach przebywania na lotnisku Babie Doły, późną porą opuszczałem teren bazy. Kolejny dzień lotny, tym razem w 43. Bazie Lotnictwa Morskiego przeszedł do historii, a ja zadowolony i spełniony z poczuciem miło spędzonego czasu oraz z niezliczoną ilością zdjęć powróciłem do domu. I znowu na usta ciśnie się proste pytanie: jak nie kochać tego, co się lubi?