Moim kolejnym bohaterem jest nasz wieloletni członek MKSL – kmdr pil. dypl. w st. spocz. Zdzisław Ostałowski, który również jak Jego wcześniejsi koledzy, zgodził się opowiedzieć mi o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce w połowie lat 50-tych w jednostce lotniczej 34. plm OPL MW.
Piloci po przeszkoleniu się z samolotów śmigłowych Jak-9 na odrzutowe Lim-1 i Lim-2 byli zadowoleni, gdyż nowocześniejsze maszyny dawały już większe możliwości. Lotnicy chwalili je np. za start, lądowanie czy sam już pilotaż. Problematycznym wyjątkiem była skłonność do wpadania w korkociąg i wyprowadzanie z niego samolotu z dużym opóźnieniem. Niestety było to ogólnie znaną bolączką, szczególnie przy wyższym pilotażu i podczas dużych przeciążeń. W końcu przyszedł czas, że opracowano i ten element ćwiczenia, czyli owe wyprowadzania samolotu z korkociągu.
W lotnictwie Marynarki Wojennej wytypowano na początku lat 50-tych czterech pilotów jako instruktorów, którzy mieli nauczać pilotów sztuki wyprowadzania maszyn odrzutowych z korkociągu. W tym czasie Inspektorem DWL był kpt. pil. Kazimierz Tanana, który wcześniej wykonał z instruktorami kilka lotów kontrolnych, tym samym dając możliwość zapoznania kolejnych, uczących się pilotów z problemami wyprowadzania samolotu z korkociągu. W lotnictwie Marynarki Wojennej zaszczyt ten spotkał, kpt. mar. pil. Romualda Rozmysłowicza i kpt. mar. pil. dowódcę I eskadry, Zdzisława Ostałowskiego.
W tym celu zostały wytypowane do tego ćwiczenia dwa samoloty typu UTMiG-15 tzw. „szparki” z 34. plm OPL MW. Samoloty te były specjalnie przygotowane co do wyważenia i sprawdzone pod względem aerodynamicznym. Zapoznawanie pilotów było poprzedzane szczegółowym przygotowaniem do lotów i zaliczeniem egzaminu z czynności wyprowadzenia. W kolejnych dniach podczas lotów szkolnych, jakie miały miejsce w godzinach południowych, zaplanowano ćwiczenie, w którym udział wzięła załoga w składzie: por. mar. pil. Innocenty Szelągowski i kpt. mar. pil. Zdzisław Ostałowski na samolocie UTMiG-15 o numerze burtowym 05.
Start odbył się z kursem zasadniczym, a załoga skierowała się do strefy, nabierając wysokość do 7000 metrów. Na tym pułapie piloci rozpoczęli wytracanie prędkości do 180 km/h, przy której wprowadzali samolot w korkociąg. Po wykonaniu półtorej zwitki korkociągu, por. Innocenty Szelągowski dał stery na wyprowadzenie, które ku ich zdumieniu nie zareagowały; samolot kręcił dalej korkociąg. W tym momencie, instr. kpt. Ostałowski podał komendę pilotowi prowadzącemu, że przejmuje stery, biorąc je na siebie, dając je energicznie na wyprowadzanie. Samolot przestał kręcić zwitki i po zwiększeniu prędkości do 350 km/h leciał poziomo, znajdując się na wysokości 900 metrów. Załoga zameldowała o końcu ćwiczenia i wylądowała na lotnisku. Po skołowaniu na tzw. „CPPS” i sprawdzeniu samolotu z zewnątrz okazało się, że przyczyną takiego rozwoju wypadków był łuskozbieracz, którego wcześniej nie zdemontowano, a który był założony na poprzedni lot przez służbę uzbrojenia. To właśnie prawdopodobnie było przyczyną zmiany geometrii samolotu podczas próby wyprowadzania go z korkociągu.
Niestety nie wszystkim pilotom udawało się opanować manewr wychodzenia i ujarzmiania samolotu, aby móc szczęśliwie zakończyć ten trudny w tym czasie do wyuczenia element figury na samolotach odrzutowych typu Lim. Dla przykładu podam zdarzenie i zdjęcie szczątków rozbitego samolotu Lim-2, który uległ katastrofie niedaleko Radomia 9 marca 1959 roku. Młody por. pil. Marian Suliga wprowadził swojego Lima-2 w płaski korkociąg, z którego nie zdołał już go wyprowadzić, ponosząc śmierć.