Jest takie miejsce w Puszczy Kampinoskiej, jedno z siedemnastu. Cmentarz wojenny w Granicy dla polskich żołnierzy poległych we wrześniu 1939 roku. Powstał w czasie okupacji, w 1941 roku. Niemcy wydali zgodę, gdyż nadleśniczy Puszczy Kampinoskiej, inż. Stanisław Richter przekonał ich, że pozostawienie pojedynczych grobów w lesie może wywołać epidemię. Podporucznik Tadeusz Świerczewski pseud. „Karol” zaprojektował kształt cmentarza – przypomina stylizowanego orła zrywającego się do lotu. W Granicy spoczywa 800 żołnierzy z armii „Poznań” i „Pomorze”. Tylko 254 zostało zidentyfikowanych. Cmentarze i kwatery wojenne w Puszczy Kampinoskiej kryją szczątki blisko 9 500 poległych żołnierzy. Było to prawie 15% ogółu strat Wojska Polskiego we wrześniu 1939 roku.
Nekropolie wojenne to miejsca spoczynku żołnierzy i cywilów, ich stan jest różny, tak jak różnoraka jest wiedza o bitwach polskiej wojny obronnej, podejścia do jej kultywowania i zadbania o ich godny wygląd. Mogiły polskich żołnierzy Września, często bezimienne, rozsiane są po całej Polsce. Ojczyzna to ziemia i groby.
Jaka jest nasza pamięć o żołnierzach, którzy do ostatniej kropli krwi bronili swojej Ojczyzny? Czy wdzięczność i chwała bohaterom odchodzi w zapomnienie wraz z upływającym czasem? Czy poczuwamy się do obowiązku, nie tylko względem poległych, ale też i przyszłych pokoleń, by dbać o to, co współtworzy naszą narodową tożsamość?
„Narody tracąc pamięć, tracą życie”
marszałek Ferdinand Foch
Wielu aktywnych obecnie publicystów stoi na stanowisku, iż temat zbrodni niemieckich został wyczerpany w Polsce, gdyż w PRL-u był nad wyraz przesadnie eksploatowany, a tym samym jest doskonale znany. Po transformacji 1989 roku należy więc skupić się na przywracaniu pamięci zbrodni sowieckich. Rozpoczął się też kult żołnierzy wyklętych, których święta obchodzi się w miejscach nawet tam, gdzie ich nie było.
Nachalne przewartościowania dokonane w prawie dotknęło też inną dyscyplinę naukową, a mianowicie historię. Coraz częściej historycy odrzucają swoją misję stając się karierowiczami na usługach polityki. Polityka nie jest dyscypliną naukową, a jednak to politycy decydują o procesie historycznym, dając przyzwolenie na rozplenianie się domorosłych historyków. Kolejne rocznice Września 1939 roku to przypominanie o wybuchu drugiej wojny światowej, agresji sowieckiej i analiza klęski polityczno-militarnej. Syndrom wrześniowy, ta bolesna i koszmarna klęska przysłania obraz, iż wojsko polskie przegrało jedynie wrześniową bitwę, ale jeszcze nie przegrało wojny.
Kampanię wojenną 1939 roku ocenił ówczesny szef sztabu i zastępca komendanta Służby Zwycięstwu Polski, pułkownik Stefan Rowecki (wybitny dowódca i żołnierz): „Dziś z dumą możemy stwierdzić, że większość wojska wraz ze swoimi dowódcami spełniła uczciwie wobec kraju swój żołnierski obowiązek. Spełniła ten obowiązek mimo szalonej przewagi wroga ilościowej, a już przygniatającej, jeśli chodzi o lotnictwo i broń pancerną. Nie mamy powodów do biadolenia i rozpaczania. Wrzesień nie okrył niesławą narodu polskiego, ani jego wojska”.
Dwie wrześniowe agresje były dla Polaków wielkim szokiem, dramat września/października 1939 roku objął, bez wyjątku, całe społeczeństwo, okrucieństwo wojenne dotknęło nie tylko walczących żołnierzy, ale i cywilów. Dwa totalitaryzmy, niemiecki i radziecki, ich ideologie dały „przyzwolenie” do zabijania, rabunku i gwałtów. Wojna zbrutalizowała życie codzienne, na dalszy plan często schodziły dotychczasowe autorytety moralne, humanistyczno-chrześcijańskie wartości i zasady. Po okresie głębokich
załamań psychicznych spowodowanych ogromem rozczarowań, bezradnością i niewiarą w możliwość podniesienia się z niemal powszechnego upadku, kiedy wszyscy oskarżali wszystkich, trwał autorytet armii, autorytet Wojska Polskiego jako całości. Ta pobita armia stanowiła wkrótce podstawę formowania Wojska Polskiego we Francji i Wielkiej Brytanii, żołnierze kontynuowali walkę w siłach alianckich, a także armii podziemnej w okupowanym kraju.
Obecnie dramatem podzielonego polskiego społeczeństwa jest brak rzetelnego traktowania historii, odpowiedzialnych historyków, przyzwolenie na marsze „prawdziwych patriotów” i indoktrynacja edukacji, która stała się narzędziem manipulacji w rękach cyników. Rozpasana ponad miarę jest tzw. polityka historyczna, zafałszowana i zmanipulowana, szczególnie w kwestii historii najnowszej, której szkaradny obraz dobitnie uwidocznia się podczas obchodów rocznicowych. Państwowe obchody zamiast jednoczyć odbywają się pod różnymi sztandarami. Współczesny świat nie potrzebuje bohaterów kreowanych przez polityków, tylko odważnych i mądrych ludzi, także rzetelnej nauki. Rocznica 1 września 1939 roku, szczęśliwie zbiega się z początkiem roku szkolnego, zatem młodzież mogłaby być integralną częścią obchodów rocznicowych. Niestety w szkołach głównym motywem są wspomnienia wakacyjne i hasło „witaj szkoło”, a nie zaznajomienie młodych ludzi z niekwestionowanym wysiłkiem społeczeństwa polskiego na rzecz obrony niepodległości i suwerenności, a przecież ten kapitał społeczny stał się podwaliną pod walkę prowadzoną przez całą okupację, do której zdołano zmobilizować niemal wszystkie środowiska i zintegrować ich przeważającą część. Dlatego Polacy mają moralny obowiązek przypominania jak doszło do wojny niemiecko-polskiej i radziecko-polskiej (1 i 17 września 1939), gdyż najczęściej eksponowane wydarzenia drugiej wojny światowej w Polsce to Konzentrationslager Auschwitz i zbrodnia katyńska.
W europejskich podręcznikach i publikacjach prasowych nadal przeważa skrajnie zafałszowany opis wydarzeń, które zapoczątkowały największą wojnę w dziejach ludzkości, a i wśród wielu Polaków nie kwitnie wiedza o minionej wojnie. Zatem nie będzie szkody, jeśli na początek zostanie zadany kłam teoriom obarczającym Polskę za rozpętanie drugiej wojny światowej.
Polska bękartem Europy
„Jeden jest tylko sposób, aby zmusić naród polski do wyrzeczenia się wolności czy ziemi – wytępić cały naród” (Ignacy Matuszewski, 1941).
Dla Polaków zakończenie Wielkiej Wojny to tak upragnione zrzucenie jarzma zaborów, powrót na mapę świata, ale pozycję w Europie trzeba było jeszcze wywalczyć, militarnie i politycznie. Nie wszystkim państwom była w smak niepodległa Polska, trudno było ukryć wściekłość najbliższym sąsiadom – dla Niemców było to „państwo sezonowe”, które wcześniej czy później zniknie z mapy Europy, dla Rosjan „pokraczny bękart traktatu wersalskiego”. Zachód nie reagował na rozbestwioną politykę nazizmu, a fascynację zachodnich intelektualistów komunizmem w wydaniu radzieckim najlepiej oddaje George Bernard Shaw pisząc w październiku 1939 roku: „Bezmyślność naszej gwarancji dla Polski postawiła nas bez żadnego wyjścia. Jak najbardziej niefortunnie zobowiązaliśmy się do przyjścia jej z pomocą wszystkimi środkami. Powinniśmy byli ostrzec Polaków, że nic nie możemy zrobić by wstrzymać nawałę niemiecką i że powinni przyjąć ją w pozycji leżącej, tak jak musiała to zrobić Czechosłowacja, dopóki Hitlera nie doprowadzimy do oprzytomnienia. Stalin ją [Polskę] ocalił. Gospodarka karłowata oznacza biedę i ciemnotę, dzikość, brud i wszy. Nie mówiąc już o obszarnictwie. No, a teraz Stalin zamieni te poletka w kolektywne farmy i Polak przestanie być dzikusem. Sprawa Polski jest raczej sprawą Rosji i Niemiec niż naszą”. Shaw, podobnie jak wielu zachodnich „znawców” nigdy nie był w Polsce, nie znał też zawszonych łagrów sowieckich, w cywilizowanej Rosji nie grano jego własnych sztuk, a w „zacofanej Polsce”, w „kraju dzikusów” ich premiery wyprzedzały te nad Tamizą. Noblista, nagrodzony za twórczość „naznaczoną humanizmem”, już na początku XX wieku apelował do chemików, by odkryli humanitarny gaz, który „zabija natychmiast i bezboleśnie”, gdyż „powinniśmy być zaangażowani w zabijanie bardzo wielu ludzi, których teraz zostawiamy przy życiu, bo marnuje się czas innych ludzi, aby się nimi opiekować” [!].
Położenie Polski po I wojnie światowej między Niemcami a ZSRR sprawiło, iż była ona zagrożona każdą próbą zmian granicznych. Niemcy dążyły do rewanżu po Wielkiej Wojnie, Rosja Sowiecka do przywrócenia granic imperium rosyjskiego sprzed wojny i rewolucji. Oba mocarstwa oficjalnie głosiły pokojową politykę, nieoficjalnie realizowały swoje plany ekspansji i w tym duchu podejmowały ze sobą współpracę. Wolna Polska stała na przeszkodzie celów ideologicznych narodowego socjalizmu i komunizmu. Hitlera nie zadowalały drobne zmiany graniczne, głosił nieodzowność wielkich podbojów na wschodzie, które miały przekształcić Niemcy w Wielką Rzeszę. „Usprawiedliwieniem” terytorialnej ekspansji miał być Lebensraum, potrzeba „przestrzeni życiowej” dla przeludnionych Niemiec. Po zwycięskiej wojnie, na terenach po Ural miano osiedlić społeczność „czysto nordyckiej krwi”. W 1939 roku chwilowo zmieniły się priorytety, zamiast na Związek Sowiecki pierwszy atak miał być skierowany przeciw państwu polskiemu i jego obywatelom. W dalszej kolejności inwazja miała dotyczyć Francji i Wielkiej Brytanii. Hitler już w lutym 1933 roku agresywnie, w ostrych słowach atakował Polskę za odebrane po I wojnie światowej ziemie, przez Niemców nazywane „korytarzem”, który dawał Polsce dostęp do Bałtyku, ale oddzielił Niemcy od Prus Wschodnich: „Niesprawiedliwością wyrządzoną Niemcom jest oczywiście korytarz Polski. Obecna sytuacja jest dla każdego Niemca nieznośna. Korytarz Polska musi nam zwrócić. Nie ma niczego, co by naród niemiecki odczuwał jako większą niesprawiedliwość. Ta sprawa musi niedługo zostać załatwiona”. Minister spraw zagranicznych Józef Beck pytał: „O co właściwie chodzi? Daliśmy Rzeszy Niemieckiej wszelkie możliwe ułatwienia w komunikacji kolejowej, pozwoliliśmy obywatelom tego państwa przejeżdżać bez trudności celnych czy paszportowych z Rzeszy do Prus Wschodnich. Zaproponowaliśmy rozważenie analogicznych ułatwień w kwestii samochodowej. Nie mamy żadnego interesu szkodzić obywatelom Rzeszy w komunikacji z ich wschodnią prowincją. Nie mamy natomiast żadnego powodu umniejszać naszej suwerenności na naszym własnym terytorium”. Prócz „przestrzeni życiowej” Niemcy dążyły do rewizji granic ustalonych przez mocarstwa zachodnie po przegranej wojnie. Celem było odzyskanie ziem, które w wyniku traktatu wersalskiego musiały oddać Polsce – chodziło o tereny zrabowane Rzeczpospolitej przez Prusy pod koniec XVIII wieku podczas rozbiorów oraz utraconych po plebiscycie na Górnym Śląsku.
Dla Stalina Polska była przeszkodą w realizacji celów ideologicznych komunizmu, stała na drodze podbojów, oddzielała komunizm od reszty Europy. Lebensraum i szerzenie komunizmu to droga prowadząca do konfrontacji Niemiec z Rosją. Na razie zadzierzgnięta „przyjaźń” obu państw została wzmocniona w 1939 roku wspólnym celem – zniszczeniem Polski. Wehrmacht i Armia Czerwona ściśle ze sobą współpracowały od połowy lat dwudziestych. Pakt Ribbentrop-Mołotow uczynił Rosję wymarzonym sojusznikiem, dodatkowo dostarczającym niezbędnych surowców dla operacji wojennych. Łamiąc wszelkie postanowienia traktatu wersalskiego Hitler konsekwentnie dążąc do konfliktu zbrojnego, rozwijał i unowocześniał niemiecki potencjał militarny. Sprawność bojową testowano na poligonach Związku Radzieckiego i wspierając gen. Franco w wojnie domowej w Hiszpanii. Poszerzenie granic Rzeszy o Austrię, Kraj Sudecki, Czechy i Morawy oraz okręg Kłajpedy umocniły Hitlera, a postanowienia konferencji w Monachium jasno wskazały kolejny kierunek agresji – Polskę. Prowadzona od wiosny 1939 roku, na szeroką skalę, obłudna niemiecka propaganda oskarżająca Polskę o rzekome m.in.: prześladowania mniejszości niemieckiej, naruszanie granicy i łamanie układów trafiła na podatny grunt. W sytuacji, kiedy rządy Wielkiej Brytanii i Francji potwierdziły gwarancje wojskowej pomocy dla Polski, a Hitler wypowiedział polsko-niemiecki pakt o nieagresji, francuski dziennik L’Oeuvre opublikował artykuł Marcela Déata „Mourir pour Dantzig?” (Umierać za Gdańsk?). Według Déata upieranie się przy Gdańsku (w którym przecież i tak rządzą naziści) kiedy Polacy mają port w Gdyni to tylko kłopot dla Francji. „Walczyć u boku naszych przyjaciół Polaków, we wspólnej obronie naszych ziem, naszych dóbr, naszej wolności, to perspektywa, przed jaką możemy z odwagą stanąć, jeśli ma przyczynić się do utrzymania pokoju. Ale umierać za Gdańsk, nie!”. Brytyjska prasa pisała: „Każdy głupi wie, że Gdańsk ich wcale nie obchodzi. To jedynie pretekst. Stanowisko nazistów, które otwarcie głoszą kręgi partyjne, jest takie, że Niemcy nie mogą sobie pozwolić na posiadanie silnego militarnie państwa za wschodnią granicą, dlatego Polskę w jej obecnej postaci należy zlikwidować, zajęty musi być nie tylko Gdańsk, ale także korytarz, Poznań, Górny Śląsk. Polska ma być krajem kadłubowym, wasalem Niemiec”. W połowie lipca 1939 roku, kiedy do Warszawy przyjechał gen. William Edmund Ironside, szef Imperialnego Sztabu Generalnego liczono na ustalenie wspólnych działań na wypadek wojny. Niestety jego „misja” polegała na odwodzeniu wojskowych od jakichkolwiek akcji w Gdańsku, które mogłyby sprowokować Hitlera do wojny. Jedyną szansą w obliczu realnego zagrożenia były sojusze gwarantowane wojskowymi układami z mocarstwami zachodnimi. Francuska armia lądowa była jedną z największych na świecie. Brytyjskie lotnictwo miało szansę odegrać olbrzymią rolę w zbliżającej się wojnie. Jednak ani Londyn, ani Paryż nie kwapiły się do wypełnienia sojuszniczych zobowiązań. Polacy nie doczekali się otwarcia drugiego frontu i uderzenia z zachodu, wykrwawiali się osamotnieni, pozbawieni obiecanego wsparcia. W 1939 roku wojna mogła być wygrana przez aliantów. Niemiecki generał Heinz Guderian pisał wprost: „Nie posiadaliśmy się ze zdumienia, dlaczego Francuzi nie skorzystali z okazji”.
Rozpoczynając działania wojenne w Polsce Hitler bał się wojny na dwa fronty. W wydanej dyrektywie rozkazał nie podejmować żadnych działań na zachodzie, by sojusznicy Polski nie podjęli akcji zbrojnej. W wyniku szybkiej kampanii, liczono, iż Polacy będą się bronić nie dłużej niż dwa tygodnie, Polska zostanie zniszczona. Dodatkowe wsparcie Sowietów miało obronę uczynić niewykonalną, choć oczywiście Hitler nie miał zamiaru w przyszłości dotrzymywać żadnych zobowiązań z ZSRR. Zacięty opór Polaków, walka z przeważającymi siłami wroga oddziaływały na francuską i brytyjską opinię publiczną, czym zmusiły zachodnich aliantów do wypowiedzenia wojny. Tym samym lokalna niemiecka agresja przybrała wymiar wojny kontynentalnej i światowej. Hitler, nie liczący się z nikim i z niczym, wywołał największy konflikt światowy w XX wieku.
Koniec części 1 (c.d.n) zdjęcie tytułowe „Rotmistrz Jerzy Hollak dowódca 3 szwadronu 12 Pułku Ułanów Podolskich, zginął 1 września 1939 roku w bitwie pod Mokrą” (zdj. Izba Pamięci Bitwy pod Mokrą)
Opracowanie Katarzyna Ochabska